Dzisiaj są ostatki, a my byliśmy na kuligu! Na prawdziwym kuligu, w którym konie ciągnęły sanie, a za saniami na sankach siedziały roześmiane mimo ostrego mrozu dzieci. Gdy konie przyspieszały wąż sanek kręcił się z tyłu i co bardziej rozbrykani pasażerowie wypadali w miękki śnieg przy drodze. Po godzinnej jeździe w zachwycającej zimowej scenerii można było ogrzać się przy ognisku i zjeść upieczoną przez siebie kiełbaskę. Ten kulig to była taka wisienka na torcie tegorocznej pięknej zimy.
Najnowsze komentarze