W każde poniedziałki i czwartki przed 8.00 staliśmy na przystanku. A później przyjechało po nas auto. Jechaliśmy nim do Starej Huty ponieważ tam mieliśmy lekcje tańca, które prowadziło małżeństwo. Pan był Francuzem i nie mówił po polsku, a jego małżonka – Polka, tłumaczyła.
Na tych lekcjach uczyliśmy się prostych tańców oraz trudnych. Te trudne ćwiczyliśmy do skutków, ale parę zostawiliśmy i nie powtarzaliśmy.
Na warsztatach tanecznych byliśmy 5 tygodni od września do października. Uczyliśmy się tańców zawsze przez dwie lekcje. W czwartki i poniedziałki dlatego ponieważ w te dni były dwie lekcje w-f z panem Witkiem. Tańce były znane w Francji, ale trudno było je nazwać po polsku. Niektóre tańce były tańczone parami, a niektóre w grupach.Tańce mi się bardzo podobały.
Dominika Labuda kl V
Najnowsze komentarze